ZIEMIA OBIECANA - RECENZJA
XIX wiek. Rodzący się w bólach polski kapitalizm i miasto Łódź, które z podrzędnej mieściny staje się miastem przemysłowym (a tym samym symbolem nowego ustroju). Film rozpoczyna się w sposób dosyć nietypowy - widokiem dymiących kominów i śpieszących się ludzi, a następnie sekwencją trzech modlitw: Niemca, Żyda i Polaka (przy czym Polak nie modli się do Boga, jak dwóch pozostałych, lecz do ojczyzny, śpiewając piosenkę). Zaraz potem wkraczają do akcji trzej główni bohaterowie czyli: Karol Borowiecki (Polak, syn ziemianina, zarządca w fabryce Bucholca), Moryc Welt (Żyd, pośrednik) i Maks Baum (Niemiec, syn podupadającego fabrykanta), odmierzający krokami ziemię, którą właśnie zakupili za wspólne pieniądze. Pomimo wielu różnic, trójkę głównych bohaterów łączy nie tylko serdeczna przyjaźń, ale też interesy. Na swojej ziemi chcą wybudować fabrykę i wreszcie pracować "na siebie". Są reprezentantami tzw. grupy Lodzermenschów.
Andrzej Wajda dał w swoim filmie przejmujący obraz wyłaniającego się nowego świata. Świata kapitalistycznego, który u swego zarania jest okrutny, nieokrzesany, niecywilizowany, surowy i przede wszystkim prawdziwszy, jakby będący emanacją samej natury człowieka". Przebudowaniu ulega cała struktura postrzegania rzeczywistości. Początku i końca dnia już nie wyznacza wschód i zachód słońca, ale przyjście i wyjście robotników z fabryki, a upływ czasu jest odmierzany stukotem maszyn (sekwencja pracujących maszyn pojawia się co jakiś czas na ekranie i wyznacza jakby kolejne akty dramatu). Fabryka dehumanizuje człowieka, zostaje on obdarty z godności. Jego życie traci jakąkolwiek wartość. Jeśli tylko zdarzy mu się wypadek i nie jest już zdolny do pracy, to się go po prostu wyrzuca, jak zepsuty sprzęt.
Ten film jest dlatego taką gorzką pigułką do przełknięcia dla Polaka, gdyż najbardziej negatywną postacią jest tutaj właśnie Polak – Borowiecki. Jest zimnym, zepsutym draniem, którego postać jest tak skonstruowana, że po prostu nie sposób go lubić i Wajda jest bardzo konsekwentny w kreowaniu tego wizerunku.
W końcowych scenach Borowiecki niesie na rękach swojego syna, ubranego w sarmacki strój, a to, co się najbardziej rzuca w oczy to rudy kolor jego włosów (jak wiadomo rudy jest symbolem fałszywości). Grozy tej scenie dodają kłaniający się mu w pas ludzie, między innymi Stein. Przyznam się szczerze, że właśnie te sceny zrobiły na mnie większe wrażenie, niż chwilę późniejszy rozkaz strzelania. Jest to obraz jego ostatecznego upadku.
Borowiecki przegrał na wszystkich frontach; jako kapitalista, jako romantyczny kochanek, ale przede wszystkim jako człowiek. Wobec aktu wydania rozkazu strzelania do robotników mamy poczucie, że nie ostanie się już nawet przyjaźń. Trzej bohaterowie, zawsze pokazywani w kadrze na tej samej odległości, po usłyszeniu "wyroku" odsuwają się. Nawet ten najjaśniejszy akcent w jego nędznym życiu, czyli dwaj przyjaciele, nie wytrzyma tej próby.
Mimo iż film powstał w 1974 (a powieść przeszło 100 lat temu), nadal uderza nas swoją brutalną wizją rzeczywistości i bezkompromisowością w odzieraniu nas ze złudzeń, co do natury człowieka i stosunków międzyludzkich. Andrzej Wajda próbuje nam pokazać, że świat, w którym przestaje liczyć się człowiek, zamienia się w prawdziwe piekło na ziemi. Pieniądz nie jest czymś, na gruncie czego można zbudować jakiś system etyczny, a bez tego "hamulca" dajemy upust swojej najbardziej ciemnej, zwierzęcej naturze. Film bardzo mi się podobał.
Borowiecki przegrał na wszystkich frontach; jako kapitalista, jako romantyczny kochanek, ale przede wszystkim jako człowiek. Wobec aktu wydania rozkazu strzelania do robotników mamy poczucie, że nie ostanie się już nawet przyjaźń. Trzej bohaterowie, zawsze pokazywani w kadrze na tej samej odległości, po usłyszeniu "wyroku" odsuwają się. Nawet ten najjaśniejszy akcent w jego nędznym życiu, czyli dwaj przyjaciele, nie wytrzyma tej próby.
Mimo iż film powstał w 1974 (a powieść przeszło 100 lat temu), nadal uderza nas swoją brutalną wizją rzeczywistości i bezkompromisowością w odzieraniu nas ze złudzeń, co do natury człowieka i stosunków międzyludzkich. Andrzej Wajda próbuje nam pokazać, że świat, w którym przestaje liczyć się człowiek, zamienia się w prawdziwe piekło na ziemi. Pieniądz nie jest czymś, na gruncie czego można zbudować jakiś system etyczny, a bez tego "hamulca" dajemy upust swojej najbardziej ciemnej, zwierzęcej naturze. Film bardzo mi się podobał.
Komentarze
Prześlij komentarz